Jak mój Klient sprytnie rozwiązał problem swojego odszkodowania

Dzisiaj opowiem Ci historię mojego Klienta, który bardzo rozsądnie i sprytnie rozwiązał problem swojego odszkodowania.

Zacznę od początku.

Miał szkodę w swoim pojeździe Renault Megane z 2004 roku. Ubezpieczyciel (Ergo Hestia) wycenił koszty naprawy pojazdu na kwotę 10.870,19 zł. Wartość pojazdu przed szkodą na kwotę 10.500 zł, a wartość pozostałości na kwotę 6.700 zł. Uznał nieopłacalność naprawy i na tej podstawie wypłacił 3.800 zł odszkodowania za szkodę całkowitą (różnica pomiędzy wartością auta sprzed szkody a pozostałością).

Poszkodowany nie zgodził się z tym stanowiskiem. Poprosił ASO Renault o wycenę konkretnych części i dostał na nie taki rabat, aby łączny koszt naprawy był poniżej wartości pojazdu sprzed szkody, którą uznała Hestia.

Następnie przedstawił kosztorys, który opiewał na kwotę 10.345,07 zł, a więc na kwotę poniżej wartości pojazdu sprzed szkody uznanej przez Hestię. W ten sposób udowodnił, że naprawa jednak jest opłacalna, nie ma szkody całkowitej i zażądał dopłaty.

Ubezpieczyciel „zweryfikował” ten kosztorys, uznał te koszty naprawy, ale… zastrzegł wypłatę dopiero po przedstawieniu faktury ASO zakupu części zamiennych, a jej brak spowoduje ujęcie 50% tej kwoty wraz z zastosowanie zamienników typu.

W związku z tą „akceptacją” Poszkodowany ponownie wystąpił o dopłatę kwoty 6.545,07 zł, zwracając uwagę, że stanowisko ubezpieczyciela jest sprzeczne z orzecznictwem, które mówi, że poszkodowany nie ma obowiązku przedstawiania faktur za naprawę.

Otrzymał odpowiedź:
w związku z faktem, że nie udokumentowano źródła zakupu i rodzaju części zamiennych użytych do naprawy, do ustalenia odszkodowania przyjęto przeciętne ceny dostępnych na rynku części zamiennych. Po przedłożeniu faktury za naprawę oraz faktur źródłowych nabycia części – w przypadku naprawy przez zakład nie posiadający autoryzacji producenta – wysokość odszkodowania zostanie niezwłocznie zweryfikowana.

Wobec tego w imieniu Poszkodowanego złożyłem pozew na całą żądaną kwotę, w uzasadnieniu opierając się na wyliczeniu Hestii dotyczącym wartości auta sprzed szkody i kalkulacji ASO.

Po niecałych dwóch miesiącach otrzymałem propozycję ugodową od radcy prawnego, pełnomocnik Hestii.

Proponowano kwotę 4.000 zł, zwrot połowowy opłaty od pozwu – 164 zł (drugą połowę zwraca wówczas sąd) oraz połowę kosztów reprezentacji sądowej, czyli 600 zł. Po konsultacji z Klientem rozpoczęliśmy negocjacje ugodowe. Ostatecznie wynegocjowaliśmy kwotę 5.000 zł roszczenia głównego i 1.200 zł zwrotu kosztów reprezentacji sądowej oraz połowę opłaty od pozwu.

Klient ostatecznie poszedł na ustępstwa co do żądanej kwoty, ale otrzymał ją zaledwie dwa miesiące po złożeniu pozwu. Różnica jest natomiast diametralna: odzyskał kwotę nie 3.800 zł, tylko 8.800 zł.

Z tej historii wynika 3 wnioski, z których Ty również możesz skorzystać.

Po pierwsze, ubezpieczyciel musi zwrócić koszty, nawet jeśli poszkodowany nie dokonał naprawy pojazdu.

Po drugie, możliwe jest skuteczne podważenie kwalifikacji szkody z całkowitej na opłacalność naprawy.

Po trzecie, Poszkodowany postąpił bardzo rozsądnie i sprytnie, nie dając się przechytrzyć ubezpieczycielowi i zapewniając sobie „podkładkę” w postaci wiarygodnej wyceny. Dzięki temu mieliśmy pewność, że sprawa będzie wygrana. Ja mu w tym trochę pomogłem poprzez złożenie pozwu, reprezentację w sądzie i negocjacje.

Po trzecie, Ubezpieczyciel postąpił również słusznie, ponieważ proces ten i tak by przegrał – i o tym doskonale wiedział. Wówczas nie tylko jego pełnomocnik musiałby być zaangażowany w spór, ale zyskał na redukcji roszczenia przez Poszkodowanego, uniknął kosztów w postaci wydatków na opinii biegłego (które musiałby ponieść jako przegrany) oraz opłatę od pozwu w wysokości 5% spornej kwoty.

Właśnie z tych przyczyn złożenie pozwu w „magiczny” sposób potrafi ubezpieczyciela do wypłaty.

Dowiedz się więcej o odszkodowaniu komunikacyjnym:

Data opublikowania:
Data ostatniej aktualizacji:
W czym mogę Ci pomóc?