Ubezpieczyciel zmieni stanowisko po złożeniu pozwu

Ostatnim razem zapowiedziałem, że opiszę ciekawy przypadek Poszkodowanej, która praktycznie po jednej małej czynności odzyskała całe odszkodowanie za uszkodzenie pojazdu.

Jednak zanim to nastąpiło musiała się nieźle napracować. Zacznę od początku.

Poszkodowana miała szkodę w pojeździe Audi z 2002 roku. Kosztorys ubezpieczyciela był na na kwotę 6.158,44 zł. Ubezpieczyciel uwzględnił stawki za rbh w wysokości 70 zł netto, dokonał amortyzacji części na poziomie 60% (czyli po prostu pomniejszył wartość tych części o taką kwotę!).

Poszkodowana złożyła odwołanie, wskazując na wymienione uchybienia i załączyła wycenę naprawy sporządzoną przez niezależnego rzeczoznawcę. Rzeczoznawca wycenił naprawę na prawie 12.897,23 zł. Opinia ta kosztowała 250 zł.

PZU podtrzymało swoją wycenę i wskazało, że wyliczona kwota odszkodowania, po uwzględnieniu realiów rynkowych, pozwala na przeprowadzenie skutecznej naprawy pojazdu, a co za tym idzie pozwala na przywrócenie wartości pojazdu sprzed wypadku.

W przypadku, gdy koszty te będą wyższe niż wynikające ze wspomnianej wyżej kalkulacji, to przed przystąpieniem do naprawy uszkodzonego pojazdu wymagają one uprzedniego uzgodnienia z naszym Zakładem.

Zakład może zwrócić wyższe koszty, jeżeli jednakże dopiero po złożeniu odpowiednich rachunków, z których wynikać będzie, że poszkodowany poniósł faktycznie wyższe koszty niż wynikające z wypłaconej dotychczas kwoty odszkodowania.

Poszkodowana złożyła kolejne pismo – przyznaję – na moim wzorcu. I szczerze mówiąc, to również nie pomogło.

I wcale się nie dziwię, bo patrząc na praktykę i politykę tego ubezpieczyciela pomóc to nie mogło, bo nie chodzi tu o wykazywanie merytorycznego i uzasadnionego stanowiska… tylko inne czynniki.

Tym razem ubezpieczyciel napisał, że żądanie zapłaty odszkodowania z uwzględnieniem cen części generalnego importera znacznie odbiega od przeciętnych kosztów naprawy, dlatego nie może być zaakceptowane. Podał również, że kalkulacja rzeczoznawcy to czysto hipotetyczna kalkulacja kosztów przywrócenia pojazdu do stanu sprzed wypadku, a poza tym pojazd był z eksploatowany przez wiele lat (od 2002 roku)… dlatego możliwa jest naprawa „w szerokim zakresie cenowym”.

Pod pismem podpisał się „ekspert” – i chyba miało to na celu, aby pismo wyglądało bardzo poważnie…

Niemniej jednak postanowiłem obalić majestat tego „eksperta” i bezczelnie złożyłem pozew do sądu. Pozew opiewał na całą kwotę niedopłaty, czyli prawie 7.000 zł i 250 zł wydatku na prywatną opinię rzeczoznawcy.

Wiesz jak ta sprawa się zakończyła? Na pewno nie zgadniesz!

Półtora miesiąca później, kiedy odpis pozwu już dotarł do ubezpieczyciela, otrzymałem telefon od radcy prawnego, pełnomocnika PZU. Powiedział mi, że PZU uznaje powództwo w całości i że już wysłał odpowiednie pismo do sądu.

Po kilku dniach PZU wypłaciło wszystkie żądane pieniądze – w tym pełną dopłatę odszkodowania za naprawę, wydatek na prywatną opinię rzeczoznawcę, połowę opłaty od pozwu (drugą połowę zwrócił sąd), odsetki za opóźnienie oraz zwrócił koszty reprezentacji sądowej.

Ta historia pokazuje, że najbardziej „mobilizujący” na ubezpieczyciela jest pozew sądowy oparty na rzetelnej wycenie niezależnego rzeczoznawcy, że ubezpieczyciel ma obowiązek zwrócić koszty naprawy, nawet jeśli nie została jeszcze faktycznie wykonana.

Data opublikowania:
Data ostatniej aktualizacji:
W czym mogę Ci pomóc?